To ostatnio moja ulubiona piosenka ;-) życie mnie pochłania jak zwykle... cały czas coś się dzieje, czasem nawet kilka rzeczy jednocześnie, dziś pewnie znowu nie byłoby notki, ale czekam na Onego więc wykorzystuję moment ;-) Generalnie czuję się średnio, trochę jak na równi pochyłej w dóóóół... mam poczucie nie ogarniania niczego. Trochę to mylne, bo jak zaczęłam ostatnio chwilowo zapisywać codzienne zadania to wyszła jednak spora lista... na razie zwalam wszystko na tarczycę, bo wreszcie zostałam po 4!! latach zdiagnozowana... hahah a już myślałam, że psyche mi siada ;-) Nie wiem czy będzie z górki, ale mam przynajmniej jakiś trop, zamierzam nim podążyć i sobie pomóc!
Ogród wygląda pięknie - zakochałam się we własnym ogrodzie ;-) Jak skończę go odchwaszczać to już będę całkiem zakochana ;-) A wszystko przez kwiaty, bo pięknie się porozrastały i cuuudnie kwitną! Bukiety do domu zbieram często i namiętnie... świetna sprawa z tymi kwiatami, chyba nie myślałam że AŻ tak. Za tydzień mam plan dosadzać nowe, które posiałam w lipcu do doniczek :-)
W międzyczasie uratowaliśmy gołębia i była a'la lekcja przyrodnicza ;-) I cdn., bo już muszę gnać ;-) Na ciacho ze śliwkami zapraszam! :-)
Jaskółki dziś tabunami latają i zbierają się do odlotu, jesień czuć w powietrzu i widać w ogrodzie.. poranny spacer po bukiet kwiatów przez całe lato mnie zachwyca i kawa na wreszcie doczekanym tarasie też :-)
Rozochocilam się po zrobieniu strony z drzewem genealogicznym i zrobiłam swoją stronę :-) powoli ja dopracowuje i za niedługo pożegnam się z blogspotem :-) Drzewo codziennie aktualizuje i zaczęłam nowe osoby z rodziny na Facebooku, znowu mnie te poszukiwania kręcą i chyba ponownie przepadlam ;-) Wiadomo dzień za krótki to korzystam nocą i rano mało przytomna jestem ;-)
Marcysia zalicza kolejne stopnie wtajemniczenia w malowaniu i codziennie mnie zaskakuje czymś nowym :-) Józek mnie też zaskakuje poziomem naruszenia ;-)
Teraz czas na spacer by bukiecik zrobic. Dziś Matki Bożej Zielnej i odpust w naszej parafii, będziemy świętować o 17 :-)
Wdzięczność to słowo, które codziennie od dłuższego już czasu pojawia się na moich wargach i wyłania z każdego zakamarka mojego serca i duszy. Bardzo mi się otwierają oczy na obecność Boga w naszej codzienności. Dostrzegam Jego pomoc, działanie, drobne radości, piękno wokół nas... A im więcej dziękuję tym więcej dostrzegam za co mogę być wdzięczna, fajne uczucie, bo maruderstwo poszło w kąt. za męża najbardziej za dzieci i że mogę być z nimi w domu za ogród i chaszcze, za Różaniec za odwyk telefoniczny za jaszczurki, co przychodzą do nas się wygrzewać na słońcu za bańki mydlane za koty i ich wygibasy za jaskółki nad głową za moją siostrę i jej serce/ręce zawsze gotowe do pomocy za rysunki Marcysi za śmiech Józia za internet A zaczęło się od tego iż spostrzegłam, że za dużo i za często narzekam, marudzę. Postanowiłam coś z tym zrobić, więc zaczęłam dziękować :-) Polecam!