poniedziałek, 2 listopada 2009

poślubnie...

szczerze powiedziawszy nie wiem co mam napisać... albo raczej od czego zacząć..

wiem że przez cały czas przygotowań (a w ostatnim czasie było to bardzo namacalne), ślubu, wesela i sprzątania po nim, czułam się niesiona modlitwą! To jest coś niesamowitego, do tej pory nie mogę uwierzyć że było to moim udziałem.
ogólnie podeszłam do całości bezstresowo, wiedziałam że robię dobrze, że Ony jest dla mnie najwłaściwszym mężczyzną i nie ma się czego bać... Ony miał więcej strachu, ale myślę jak doszło do soboty to poza kościołem się dobrze bawił :)
w kościele było radośnie, Ony do dziś nie może przeboleć że od początku nie patrzył mi w oczy (to jest bardzo śmieszna historia),ja chciałam założyć mu obrączkę na lewą rękę, a ministrant się nieustannie mylił komu ma dać mikrofon ;)

ja sie popłakałam na kazaniu, bo gdzieś bardzo dotknęło mojego serca, moich oczekiwań, mojego czekania, samotności....
na koniec dziękowaliśmy Rodzicom w kościele i tu się nieźle trzymałam, ale jak zobaczyłam płaczącą moją mamę to wymiękłam i tez się popłakałam, podobno było to bardzo wzruszające i wszystko pociągali nosami (a szczerze nie miałam tego celu, chcieliśmy tylko w ten sposób bardziej uroczyście podziękować Rodzicom)

potem sala, pierwszy taniec, który był prawdziwym pierwszym tańcem, bo nie zdążyliśmy ani razu zatańczyć przed a później to hulaliśmy do 4.30, potem łóżko, Msza niedzielna i poprawiny :)


***

a po ślubie to już tam nie wypada ;)

we wtorek poszliśmy z Onym do mnie na mieszkanie w celu pakowania i przeprowadzki mojej do niego... hehe skończyło się na tym, że większość rzeczy oprócz książek spakowaliśmy i..... uciekliśmy :D przeraził nas ogrom rzeczy do zabrania, wiec wzięliśmy worek moich ubrań i w nogi :)

na drugi dzień zaliczyliśmy drugie podejście, zapakowaliśmy cały samochód (aż dziw że tyle się zmieściło) - i na tym zakończyliśmy bo trzeba było gdzieś to umieścić ;)

dzień trzeci to walka z urzędami, bankiem i szybka nauka nowego nazwiska a na deser drugi samochód do przewózki..;)

dzień czwarty to próba opanowania moich książek, szpargałów i tym podobnych przedmiotów.. hehe kupiliśmy duży regał i daliśmy radę - Ony nęcił piwnicą, oddaniem do biblioteki, ale sie nie dałam - mam wszystkie książki ze sobą :D
niedziela - to nasze pierwsze wspólne święta, wyszło lepiej niż myśleliśmy :D
przepiękny, przecudny czas... a jest coraz piękniej :)

1 komentarz:

  1. Komentarze do wpisu
    Skocz do komentarzy

    * dodano: 16 listopada 2009 22:47

    no proszę :) czas leci nieubłaganie i u każdego jakieś zmiany :)
    WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!
    A ja właśnie powracam w progi bloogowego świata :)

    Twórca... (Login WP): elphame

    Miejsce w sieci...: elphame.bloog.pl
    * dodano: 15 listopada 2009 20:43

    Życzę by ta sielanka nigdy się nie skończyła :D
    pozdrawiam

    Twórca... (Login WP): agnieszka.archi

    Miejsce w sieci...: figielek.bloog.pl
    * dodano: 05 listopada 2009 12:51

    pięknie. Gratuluję!

    Twórca...: Kantadeska
    * dodano: 03 listopada 2009 18:38

    no i proszę jaka sielanka ;DDDD raz jeszcze gratuluję !!!!!!!!!!!!!!!

    Twórca...: Polly
    * dodano: 03 listopada 2009 12:44

    Basiu niech Wam będzie cudnie Poślij jakieś fotki

    Twórca...: Narnia
    * dodano: 03 listopada 2009 9:28

    Basiu jak dobrze ze wróciłaś Ciesze się ześ taka radosna i że tak to wszystko pięknie poszło
    Basiu wszystkiego naj .. na Waszej drodze życia już wspólnej :) Pamiętam o Was w + zawsze:) Ach bym Cię uściskała :) :* Buziaki Młoda Żono

    Twórca...: aqada

    Miejsce w sieci...: aqada.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń

pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Zobacz również: