Wieczorem padam na nos. Ony wychodzi o 6.30 wraca 21. Czad!
A jakie fajne książki znalazłam do czytania, zachomikowałam i powinnam dostać bana na nowe. Normalnie powstrzymuję się siłą woli, by nie odkładać na osobną kupeczkę ;-)
Od wtorku wkraczają na dach!
Dzwonię w poniedziałek do Pana Dekarza z obawą w sercu,bo pomyśli pewnie: zwariowana kobieta dzwoni o wymianę dachu w listopadzie.
Pan odbiera jednak za drugim razem i bez dzień dobry mówi: Będziemy od wtorku na dachu.
Zatkało mnie i pytam się: od jutra??!!
Pan Dekarz: No nie, za tydzień.
Ja: Nie mamy dachówek!
Pan Dekarz: a to nic w środę wszystko zmierzę. Folia ma być i reszta pojdzie.
No więc może się uda więcej zdziałać w tym roku ;-)
Jutro dzwonię w sprawie instalacji wodnej i grzewczej.
Idę winogron przerabiać, bo Ony mnie urządził przywożąc wsiowy winogron...aaaaaaaaa....
nasze chaszcze - ciekawe kiedy je zrobimy hehe ;-) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.