autoanaliza...

wczoraj zaczęłam czytać książkę "Uzdrowić miłość" Martina Riversa.. nie wiem nawet skąd się u mnie wzięła, w każdym razie na pewno jest z mojej biblioteczki, więc wracając do książki uświadomiłam sobie jak bardzo momentami jestem podobna w zachowaniu, cechach charakteru do mojej Mamy..


przypomniałam sobie różne sytuacje, zachowania mojej Mamy i swoje postanowienia, że ja tak na pewno zachowywać się nie będę... no cóż wczoraj zdałam sobie sprawę, że jest zupełnie na odwrót, często mam zachowania typowe dla mojej Mamy..owszem jest dużo dobrego (bo Mamus to kochana istota ), ale jest wiele rzeczy nad którymi trzeba by popracować... podobno to zależy dużo ode mnie, od tego czy zauważam co jest nie tak, podobno dzięki temu "nie przeniosę" tego na dalsze pokolenia, dzięki świadomej pracy nad sobą i swoim zachowaniem...

przeprowadziłam wczoraj malutką autoanalizę.. wyszło mi trochę za dużo zranień, za dużo bolesnych spraw, które tak naprawde ciągną się za mną i będą dopóty dopóki nie zmierzę sie z nimi i nie zapanuję nad nimi nie będę niezależna (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) ...

dobra to tyle z autoanalizy.. nie będę się wgłębiać, ale książke polecam, warto ją przeczytać, by sobie co nieco uświadomić

mam ochotę na jutro wziąć wolne w pracy i dać dyla, ale... nie mam urlopu ... dzień imienin w pracy to chyba najgorszy dzień w roku, dobrze że od przyszłego roku kończa z tym :)

w weekend opracowałam strategię świąteczną i listę zakupów, więc chyba zdążę w tym roku