środa, 18 września 2013

coś się dzieje

Nerwowo od kilku dni mamy, bo znaleźliśmy klienta na nasze mieszkanie, ale on nie mógł znaleźć na swoje. I znalazł! I do końca tygodnia się okaże czy dostanie kredyt, a na 90% otrzyma. A nerwowo jest, bo jakoś tak przeprowadzka staje się realna i niby człowiek o tym wiedział, ale i tak jest zaskoczony ;-) hehe coś się kończy, coś zaczyna. A my z remontem w lekkim polu, a przynajmniej takie mamy poczucie. Teraz jednak nie za wiele zależy od nas tylko kolegi naszego czy uwinie się szybko z instalacjami.
Ja pewnie zaniknę z netu na jakiś czas, bo z komórki pisać nie umiem, ale za to pewnie Was odwiedzać częściej będę, bo to umiem ;-)


W moim przypadku rezygnacja (lenistwo!!!) z planowania obiadów negatywnie się na nas odbija, bo mam poczucie pustki w głowie i nigdy nie wiem co mam gotować, że nie wspomnę o zakupach. To jakiś koszmar od jakiegoś czasu. A było już dobrze! Nawyk chyba za słabo wykształciłam w sobie ;-)
Przemyślałam temat, poszukałam fajne blogi kucharskie i.... zdecydowałam się, że stworzę własną szkołę gotowania swego hehe... Będę się uczyć się zdrowe i smaczne obiady gotować, a wcześniej je planować, co jednocześnie ułatwi mi robienie zakupów :-)
Na pierwszy rzut w sobotę zrobiłam TE kotlety. Mniam!

pyszne!
Święto mam swe osobiste, bo Marcelina od dwóch dni nie jest ubrana na różowo znaczy do właściwych ubranek urosła ;-) 
I wrześniowy Mikołaj ją nawiedził w niedzielę - nadmiar zabawkowy powstał.
I głośno krzyczy "aaaaaaaaaaaa" i "eeeeeeeeeeee".
I rozmawia ze słoniem Stefanem długo i namiętnie podgryzając mu trąbę przy okazji ;-)
I siedzi mi na kolanach już.
I przestała być malutką dziewczynką, taką tyci - tyci. Duża się zrobiła ;-)
I 3 miesiące już skończyła.




PS. Postępy blogowe zrobiłam, bo jednak COŚ działam ;-)

12 komentarzy:

  1. ech gdzie te czasy gdy moje dziecie spokojnie na macie sobie leżało:):) Piękna Marcelinka, 3 miesiące to już poważna sprawa :)
    Ja to tak opuściłam się w gotowaniu, że szok, ale nie mam kiedy bo Mati ciągle stoi i ciągnie mnie za nogi :) małż ma wolne teraz więc trochę nadrabiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe Ty mnie nie strasz ;p
      a mnie nikt nie ciągnie i tez się opuściłam ;) wprawdzie głodni nie jesteśmy ale denerwuje mnie już to. Ony zupy zaczął przynosić z pracy hehe pewnie się zasmucił mym brakiem weny ;)

      Usuń
    2. Nie straszę :P ale jeszcze trochę i Marcelinka będzie w każdej mysiej dziurze w domu :) oczywiście im bardziej zakazane miejsce tym bardziej ciekawe :P
      Hehe biedny Ony :) u nas mąż je obiady w pracy a ja dla siebie na szybko coś przygotuję i tyle z gotowania:/

      Usuń
  2. Rośnie Wasz skarbek! W oczach :)
    Jak moje były takie maluśkie, leżały w leżaczku w kuchni a ja szalałam przy garach ;) ciągle gadaliśmy, miały mnie na oku, więc nie krzyczały jak to bywało, gdy leżały w łóżeczku :) ach gdzie te czasy..... :)

    Czyli... przeprowadzka jeszcze w tym roku? Myśmy przenieśli się co prawda w maju, ale nie miałam ni łazienki ni kuchni, mimo to było wspaniale :) Trzymam kciuki za gotowanie i całą resztę ;)

    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak jestem w kuchnie to ona ze mną i dyskutuje ze mną i obserwuje co się dzieje. Rzadko zostawiam ją w łóżeczku, wszędzie przenoszę ją w leżaczku za sobą :)
      No niby w tym roku, ale my z Marcelą do moich rodziców najpierw dopóki nie założą instalacji wszystkich. Ony skończy pokój i wtedy dopiero ostateczna przeprowadzka :)

      Usuń
    2. Moje dziecię nie chciało ani w łóżeczku ani w leżaczku, tylko na moich rękach i na moich piersiach kiedy słyszał moje serce, więc całymi dniami leżeliśmy, ja na łóżku Mati na mnie :)

      Usuń
  3. Jak te dzieci szybko rosną:) A jeszcze tak niedawno opisywałaś jeszcze ciążę i poród... :)
    Leżaczek fajna rzecz:) Też zawsze taszczyłam go do kuchni.
    Z biegiem czasu jednak trzeba coś nowego wymyślać, żeby spokojnie móc coś zrobić- u nas teraz furrorę robią foremki na babeczki, ja robię obiad, a mały siedzi na podłodze i je przekłada... wkłada jedną w drugą... i odwrotnie... i do buzi... i do rączki... i jest chwila spokoju:)
    A przekonała się maleńka do chusty? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. owszem, teraz przeskoczyłyśmy z elastycznej na tkaną i jest super. Marcela nie lubi tylko stać w chuście np. w kolejce czy kościele. W ruchu jest ok, bo może wszystko ogladać :)

      Usuń
  4. Rośnie panna. Śliczna jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie pisałam wcześniej o mojej wizycie w ZG gdyż jechałam z wycieczką, a wówczas rzadko jest czas wolny na spotkania. Liczę, że następnym razem się spotkamy gdy będę w okolicy.
    Córeczka cudowna, rośnie jak na drożdżach. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale już duża dziewczynka:) I jako cudze dzieci szybko rosną :)
    Basiu aż mi wstyd jak czytam o Twoich planach i działaniach. Podupadłam i to straszliwie i chyba już nie wierzę... a to prawdopodobnie najgorsze... Niech Pan Bóg błogosławi Ciebie Basiu i wspiera w Twoich planach :)

    OdpowiedzUsuń

pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Zobacz również: