Wprowadzam od dziś na nowo sobie dyscyplinę czasową, bo znów jakby niektóre sprawy mi się rozjeżdżały. Zapewne powinno to skutkować większa regularnością w pisaniu i wreszcie odwiedzaniu Was na blogach, bo tu mam tyły takie, że jak wejdę na jeden to dłuższą chwilę mi schodzi na czytaniu do tyłu, by być na bieżąco :-)
Jutro, a w zasadzie chyba już dziś, zrobię ciąg dalszy naszej remontowej historii.
czasem krzywo na mamę patrzę ;-) |
W ostatni weekend rozpoczęliśmy Szkołę Maryi [KLIK], chyba wreszcie nam się trafiło to co nam potrzebne jako małżonkom i rodzinie, a poszukiwaliśmy naszej formacji od dłuższego czasu.
Czujemy się dobrze zaopiekowani formacyjnie, duchowo. Polecamy bardzo!
Chyba znaleźliśmy swoje miejsce, bo ogólnie to my skomplikowani jesteśmy i mało integrujący się tzn. nie czujący potrzeby integracji (teraz rozumiecie, że wieś dla nas idealna będzie ;-) )
Marcelina dała radę, uśmiechy wszystkim rozsyłała, spała podczas konferencji i w ogóle chusta rządziła :-)
Zanim wyjechaliśmy to już mieliśmy nie jechać,nawet w piątek nie byliśmy na rozpoczęciu. Różne schody się zaczęły, ale warto było je pokonać, by na koniec wieczorem w niedzielę po rekolekcjach mieć TAKĄ rozmowę małżeńską! TAKĄ tzn. tak jednoczącą nas, z wnioskami na przyszłość - nawet nie wiecie (a może wiecie) jakiego to powera daje do działania, do modlitwy. Potwierdziło się po raz kolejny, że Jezus działa, żyje, przemienia,przynosi pokój i radość i też rozwiązanie dla trudnej kwestii.
Mieszkanie jednak dalej nie sprzedane, więc na ten rok powoli wyciszamy remont w sensie rozmachu, aczkolwiek pracy jest ogrom, więc Ony nie narzeka ;-)
Kalendarz przedświąteczny poczyniam, bo chcę w przyszłym tygodniu ciasto na pierniki wstawić :-) O tym kalendarzu to na starym blogu będzie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.