środa, 9 października 2013

zakup i czerwiec 2013

Miałam w planach kiedyś zrobić ukryty blog remontowy naszego domu, na pamiątkę. Na razie mam zapisane w zeszycie i na bieżąco uzupełniam. Zbyt wiele spraw dzieje się na raz (a często  jednocześnie) by spamiętać. Teraz mogę sobie swe zapiski wrzucić,co uczynię w podziale miesięcznym :-)


 06.2012 - po raz pierwszy oglądaliśmy ten dom, o czym wspomniałam w czerwcowej notce "Znaleziony". Podpisałam nieświadomie bardzo kiepską umowę z agencją nieruchomości, co w tym roku przy zakupie się na nas zemściło. Dom od razu wydał się dla nas idealny, ale ze względu na zbyt wysoką cenę zrezygnowaliśmy (nie chciano wtedy negocjować ceny).

03.2013 - ponownie oglądam ofertę w necie, bo spada cena, ale ciąża i zniechęcenie Onego odwleka sprawę.

04.2013 - tym razem natykam się na jednozdaniową informację o sprzedaży, bezpośrednią, gdzie po wielkości działki i ilości kilometrów odkrywam, że to ta sama oferta, na dodatek z jeszcze zmniejszoną ceną :-) Pokusa dla nas ogromna, poród za 1,5 miesiąca, ale decydujemy się zadzwonić i umówić na oglądanie. Dzięki L. umawiamy się z jej koleżanką, by obejrzała swym fachowym okiem i powiedziała czy warto. L. jeszcze raz stokrotne dzięki :-)
30.04. rezerwujemy ofertę i zaczynamy wyścig z czasem, by zdążyć przed porodem z kredytem i finalizacją zakupu. Sprzedający robią cały czas jakieś dziwne trudności, nagle okazuje się,że jest kilku kupców ;-)

05.2013 - maj to czas szukania odpowiedniego banku, podpisanie umowy kredytowej.

04.06.2013 - podpisanie umowy sprzedaży u notariusza.
11.06.2013 - następuje przekazanie nieruchomości.
12.06.2013 - załatwianie wszystkich spraw formalnych w banku, sądzie, urzędach itd.
13.06.2013 - pierwsze porządki w terenie, zaglądanie w każdą dziurę i skucie tynku w jednym z pomieszczeń przez Onego
PRZERWA na PORÓD ;-)



06.2013 - reszta miesiąca to działania Onego, głównie sprzątające i rozbiórkowe


krzak czarnego bzu wrósł w ścianę domu

i narobił szkód

to przyszła kuchnia
 
okazało się (co podejrzewaliśmy), że były tam nadgnite legary

Czerwiec zakończyliśmy pierwszą wizytacją Marceliny ;-)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Zobacz również: