Zmęczenie wyłazi ze mnie z każdej strony, marudzę, smutasem pachnę, usycham z pragnienia mieszkania już u siebie. Od listopada się błąkamy pokątnie to Tu, to TAM. Nie wiem czy drugi raz bym dała radę... Wszystko niby jest ok z remontem, idzie do przodu - raz wolniej raz migiem.
Wiem, że sporo z Was czeka na zdjęcia, ale mam problem komunikacyjny - jak nie z netem to z komputera z aparatem. Co już mam wrażenie, że osiągam stan względnej kontroli nad aparatem i zdjęciami to już ją tracę... hehe to nawet już jest zabawne... w zasadzie to osiągnęłam stan pełnej niepewności ;-)
Przyznam, że najtrudniej w tej bezdomności znoszę chorobę Marcysi czy jej nowe zęby wychodzące przy 39-40 stopniach (a tak gładko szło do tej pory). Być może stan mego zmęczenia właśnie wynika z tego. Zatem mamy trzy nowe zęby naraz + 1 w drodze + 3,5 dniowy pobyt w szpitalu z wirusem + ZUM z bakterią w tle. Chyba już wyszliśmy na prostą.
Mnie dopadł dodatkowo stresik przed powrotem do pracy. Samego powrotu się nie boję, bo wiem, że mnie zarzucą pracą na wejściu, ale nie chcę zostawiać Marcysi w żłobku (którego jeszcze nie mamy) czy u kogoś tam. Ona jest teraz taka słodka, tak pięknie widać jak się rozwija - oddanie jej to jak pozwolenie na obserwację własnego dziecka innym. 3 tygodnie mi zostały na podjęcie decyzji... jedynym powodem mych rozważań jest kwestia finansowa - czy dalibyśmy radę przeżyć z jednego wynagrodzenia + ew. mojego dorabiania. Modlę się o dobre, mądre decyzje, o spokój serca.
A poza tym czerwiec w tym roku marny był poza kilkoma dniami, oby lipiec był łaskawszy. Od TEJ soboty będziemy RAZEM u siebie mieszkać. Ony już tam mieszka z miesiąc, my trochę weekendami dojeżdżamy z różnych innych zobowiązań. Warunki polowe jeszcze, ale woda jest, toaleta też, gaz z lodówką takoż. Żyć nie umierać ;-)
A w sobotę panowie przyjdą kosić część naszych hektarów, już się nie mogę doczekać by trochę piękniejszego terenu zobaczyć. Zrobię zdjęcia dla porównania ;-)
Dziś Was odwiedzę, gdyż dostęp do świata netowego przez komputer uzyskałam :-)
Mam nadzieję, że w przyszłym roku u nas też tak będzie ;-) |
Trzymam kciuki, by wszystko szło po Twej myśli i zdrówka życzę dla Malenstwa :)
OdpowiedzUsuńDla dziecka nigdy nie jest dobry czas, by mama wróciła do pracy. Ale takie jest życie...Kochasz Marcysię, więc znajdziesz dla niej wiele czasu po pracy. A nikt Ci nie zagwarantuje czy za rok znajdziesz cokolwiek.Ważne by dziecko trafiło w odpowiedzialne ręce. Może jakaś emerytowana, mądra pani?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dobrą decyzję i odpoczynek dla Ciebie. Zwłaszcza przed powrotem do pracy.
OdpowiedzUsuńU siebie to u siebie :) Chwal się zdjęciami :)
Nam już pozostały do wyjścia tylko trzy piątki i wychodzą bez żadnych ekscesów , az jestem zdziwiona !? Co do powrotu do pracy to sama nie potrafię zostawić dziecka komuś innemu, szczególnie, że on taki przylepek do mamy, tak słodko się przytula, nie mam serca go zostawiać, jeszcze z rok aż podrośnie i mama nie będzie mu już aż tak potrzebna. Co innego kwestia finansowa.
OdpowiedzUsuńZ mieszkaniem to tu to tam to tez rozumiem bo my też zaczęliśmy mieszkać u moich rodziców na 1 pokoju i marzę już o swojej kuchni :) ale rok wytrzymam !