czwartek, 28 lipca 2016

w lipcu

Od tylu dni zbieram się by napisać i jakoś mi nie idzie. Trzeba nad nawykiem pisania popracować ;-) Często pojawia mi się myśl: "o napisałabym o tym na blogu", ale nim znajdę się przy komputerze to już mi to odparowuje z głowy ;-)
Najlepiej odświeża mi się pamięć przy oglądaniu zdjęć ;-)

Akcja słoikowa ruszyła, w tym roku pierwszy do słoików miał zaszczyt wskoczyć bób i groszek, a dalej karuzela owocowo - warzywna się kręci ;-)
Kwiaty z racji mego późnego siania powoli zaczynają rozkwitać i pokazywać swój festiwal barw. Jest pięknie, a jeszcze czekam na inną późną grządkę - jej to dopiero jestem ciekawa :-)











Chrzest Święty Józefa za nami a to znaczy, że bezpieczny już jest i można być spokojnym o niego. Józiu cały chrzest się uśmiechał i zadowolony był, a potem dobrze współpracował ;-)
Zestresowałam się dopiero po Mszy w trakcie wydawania obiadu, bo nie poszło tak jak chciałam i planowałam. Ale generalnie chyba fajnie było ;-)



Kawaler wyluzowany po gościach ;)





Chciałam się pochwalić, bo baaardzo jestem z siebie DUMNA! Sama zrobiłam stronę internetową genealogiczną i wreszcie mam nad nią pełną kontrolę :-)))
Zatęskniłam za uzupełnianiem drzewa i poszukiwaniami, a mam ogromne - kilkuletnie zaległości. Dane z pliku świadczą, iż jest 1187 osób w drzewie, ciekawe do ilu wzrośnie po uzupełnianiu :-)
A takich dzielnych towarzyszy miałam przy pracy ;-)




Józinek właśnie dziś stał się szczęśliwym posiadaczem drugiego zęba i zaczyna wędrować po kocyku odpychając się nogami. I muszę nagrać jak śmiesznie się głośno śmieje ;-)
 

Jeśli miarą szczęśliwości dziecka jest ilość brudu i siniaków to moja Marcelinka jest bardzo szczęśliwa. Mam nadzieję, że wyrośnie na czyste dziecko kiedyś w końcu ;-)
Mój ogródek na szczęście w jej rękach jest nie zagrożony, czego się obawiałam po akcji wiosennej z kwiatkami. Za to wie co może i potrafi sama pójść na łowy ;-)
Ukochanym słowem aktualnie jest 'taatusiu', a przezabawnie się słucha jak potwierdza 'taak, taak' i zaprzecza 'oooj nie, nie' - za każdym razem, nie wiem skąd jej się to wzięło, aż filmik nagrałam by kiedyś się posłuchała ;-)

Gdzieś w międzyczasie gościa mieliśmy na kominie stodoły, koty pierwsze go wypatrzyły i patrzyły jak na ufoludka ;-) Nie byłoby to sensacyjne gdyby nie fakt długości pobytu - stał chyba godzinę czasu i dał przedstawienie czyszczenia piórek, rozpościerania skrzydeł itd. Cudnie to wyglądało, tylko w aparacie bateria mi padła.




Teraz to chyba posiedzę przy kompie, bo ŚDM się zaczęły to oglądam, śpiewam i zazdroszczę ;-)

6 komentarzy:

  1. Bób, sok domowej roboty, pięknie nakryty stół, kwiaty w ogrodzie... tworzysz swoim bliskim wspaniały, pełen klimatu, ciepły i radosny dom :) nie ma się co dziwić, że nawet bociek wpadł z wizytą :) Synuś bardzo elegancki z swoje święto :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że uda mi się taki dom stworzyć :)

      Usuń
  2. Gratuluję chrztu i zęba :D z kopiącą mi nóżkami po klawiaturze Sarą :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie tam u Ciebie. Widać, że gospodyni z Ciebie, że ho ho! Wszystko zadbane, zagospodarowane. Uwielbiam przetwory! Najbardziej lubie je wyciągać zimą, kiedy na zewnątrz szaro, buro i ponuro, a owoce lata jeszcze są :) Józio taki kawaler do chrztu!

    Co robisz z zaprawionym bobem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Józio to wspaniały mężczyzna.
    Dzieci są największym darem.
    A bocian czyżby coś zapowiadał?

    OdpowiedzUsuń

pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Zobacz również: