szczery nasz zamiar nic-nie-robienia podczas weekendu niezbyt nam się udał, najpierw udaliśmy się na owocne zbieranie porzeczek, malin co zaowocowało sporą praca po.. ale tak na dobra sprawę to mieliśmy lepsza zabawę przez to niż pracę :-)
a niedziela... zapowiadała się całkiem przyjemnie i dobrze, aż do pory, kiedy szliśmy na obiad do jego mamy, doszliśmy do klatki i już mieliśmy wcisnąć domofon, gdy z naszej gorącej dyskusji wywiązała się kłótnia, w której ja poczułam się obrażona, Ony niewinny... ja się odwróciłam na pięcie i poszłam.... Ony zaczął wydzwaniać, a ja nie chciałam z nim dyskutować, ale po chwili poszłam po rozum do głowy i wróciłam by zażądać, żeby odwiózł mnie do domu - co uczynił i szczerze powiedziawszy zamiast załagodzić sytuację, Ony się rozsierdził i przesadził..... przez kolejne 3 godziny nie mogliśmy dojść do porozumienia, choć próbowaliśmy nawzajem kilka razy podchodzić do siebie...
oboje się zmęczyliśmy bardzo jakbyśmy pole orali i bardzo dużo dało nam do myślenia i do poukładania w sobie i pomiędzy nami...
pstrykamy się czasem, co wydaje się być normalne, w końcu pochodzimy z różnych domów i mamy rożne swoje przyzwyczajenia, ale takiej wojny domowej to jeszcze nie mieliśmy.. jedynym pocieszeniem z całej sytuacji było to że cały czas próbowaliśmy zakończyć całą sytuację... smutne że poszło o bzdurę, którą dawno mamy ustaloną i nam odpowiada, ale wyszukałam w tym podtekstu i się rozpętało :-//
późnym wieczorem emocje już nam całkiem opadły, pomodliliśmy się razem i od rana nam świeci słońce :-))
dziś mamy zarządzone sprzątanie, bo przyjeżdża do nas nowy nabytek w postaci pralki i dzięki temu zaczynamy nową rewolucję w mieszkaniu, bardzo przez nas oczekiwaną, no dobra może nie przez nas tylko przeze mnie ;-) Brakowało nam tego impulsu do zmian ;-)
PS. prezentuję Wam zespół mego siostrzeńca z letnią piosenka :-)
no wreszcie jakaś porządna kłótnia ... ehhh :))) miło, że się już zakończyła a siostrzeniec śpiewa całkiem nieźle :)))
OdpowiedzUsuńPS. fajnie tu teraz u Ciebie :))) tak domowo ... podobuje mnie się ;DDD
OdpowiedzUsuńostro było, ale teraz bardziej się kochamy :)))
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci bardzo, staram się aby rozwojowo tu było, a jak jest już domowo to znaczy że jest coraz lepiej :)
a wiesz jak ja się w sobotę narobiłam? pływałam w jeziorku.. ależ męczące to było :D
OdpowiedzUsuńnie śmiem wątpić;)
OdpowiedzUsuńDobra kłótnia nie jest zła oczyszcza atmosferę :)
OdpowiedzUsuńBasiu zaszłam do Ciebie i znów biegłam do nowej chatki. Fajnie tu.
OdpowiedzUsuńA wojna domowa - zdarza się najlepszym. Modlitwa wspólna zawsze pomaga.
Mi się zachciewa bloga zahasłowanego...... ;o))
Megi mam nadzieję, że nie zapomnisz podać adresu:)
OdpowiedzUsuń