Jakiś czas temu, a dokładniej na początku
Wielkiego Postu doszłam do wniosku, że uciekam przed teraźniejszością, od tu i
teraz, że z jednej strony niby tą codzienność łapię i robię kilka rzeczy na
raz, ale z drugiej ucieka mi między palcami. Przynajmniej takie miałam odczucie
i coś w tym jednak było. Wraz z początkiem Wielkiego Postu narzuciłam
sobie pewien rygor i dziś mogę stwierdzić, że okazuje się być on dla mnie
zbawienny. Jako, że lubię pisane plany to przyjęłam sobie pewne filary:
Modlitwa
Choć zawsze się tego wypierałam i
uważałam, że poranek to nie jest mój czas na modlitwę…
Jedyny, spokojny dla
mnie czas na modlitwę znalazłam właśnie rano. Z początku wydawało mi się to
niemożliwe do wykonania, ale analizując swój dzień doszłam do wniosku, że
jedynie poranek ma w miarę stały tryb i nauczyłam się codziennie zaczynać dzień
od modlitwy i rozważania Pisma św. Pomaga mi to ustawić dzień we właściwym
porządku i wracać myślami w ciągu dnia to przeczytanego tekstu..
Planowanie
Kocham planowanie ;-) Lubię tworzyć listy i określać priorytety. Mam poczucie, zwłaszcza teraz jak jesteśmy w częściowym rozdzieleniu z Onym, że panuję nad remontem, domem jednym i drugim, zakupami, dzieckiem i tysiącem innych rzeczy :-) Na razie na szczęście, nie muszę gotować (a brakuje mi już tego ;-))
Kocham planowanie ;-) Lubię tworzyć listy i określać priorytety. Mam poczucie, zwłaszcza teraz jak jesteśmy w częściowym rozdzieleniu z Onym, że panuję nad remontem, domem jednym i drugim, zakupami, dzieckiem i tysiącem innych rzeczy :-) Na razie na szczęście, nie muszę gotować (a brakuje mi już tego ;-))
Ma to też swój dodatkowy, ogromny
plus, że uczę się patrzeć w przyszłość i ustalać, co mogę teraz zrobić, aby
później było trochę lepiej, wygodniej... jest to dla mnie bardzo rozwojowe w
zasadzie w każdym aspekcie życia..
Zapisywanie
Z początku myślałam, by każdego dnia choć dwa zdania napisać co się działo, ale w moim przypadku nie zdało to rezultatu. Idealnym rozwiązaniem dla mnie jest spisanie tego ci się działo w kilku zdaniach raz w tygodniu w kalendarzu.
Z początku myślałam, by każdego dnia choć dwa zdania napisać co się działo, ale w moim przypadku nie zdało to rezultatu. Idealnym rozwiązaniem dla mnie jest spisanie tego ci się działo w kilku zdaniach raz w tygodniu w kalendarzu.
Dlatego też zainspirowałam się TYM miesięcznym biuletynem, by wraz ze zdjęciami stworzyć taką comiesięczna
kronikę rodzinną. Właśnie tworzę numer pierwszy. I będzie jak znalazł kronika rodzinna uzupełniona ;-)
Podsumowując, napisałam tego posta by być może kogoś też zainspirować. Mi osobiście bardzo to pomaga w codzienności :-)
Podziwiam Twoją obowiązkowość! Baśki nie mają tego w naturze:-)
OdpowiedzUsuńBardzo miły wpis. :) Dla mnie również poranek jest jedynym czasem na modlitwę, najlepiej zanim wstaną wszyscy domownicy. Podobnie też jak Ty, uwielbiam plany, chociaż nie przywiązuję się do nich, jeśli coś dzieje się spontanicznie, nieoczekiwanie, to przyjmuję to spokojnie. Z zapisywaniem gorzej. Kiedyś pisałam Zeszyt czyli dziennik-pamiętnik. Teraz piszę to co można na blogu, na resztę nie starcza czasu. Poświęcam go głownie na przygotowanie szkoły...
OdpowiedzUsuńBasiu, wytrwania w postanowieniu Ci życzę. Będzie procentować :)
Tyle dobrych emocji w Twoich słowach - na pewno wszystko Ci się powiedzie :)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam planować. Prace w ogrodzie planowałam już w styczniu, a później siedziałam niecierpliwie wyczekując wiosny ;)
OdpowiedzUsuń