czwartek, 28 maja 2015

życie w maju

Życie w pełni rozkwita, ogród rośnie w oczach, ptaki szaleńczo śpiewają już przed czwarta rano do późnych godzin wieczornych, kolejne kwiaty się rozkręcają i kwitną... i wieczór długi jest... tylko Onego mi brak...
Koty przegoniły nornice z terenu ogrodowego, aż dziwnie miło się zrobiło. Okazały się najlepszymi łowcami na nornice, na dodatek ekologicznymi ;-)
Z ogródka już zajadamy się rukolą, rzodkiewką, szpinakiem, zieleniną wszelaką i bób kwitnie, tylko mszyce go nawiedziły, więc dziś zamierzam przeprowadzić ich egzekucję ;-)

Tak wyglądał bób miesiąc temu, a teraz robi się powoli dżungla. Aparatu zapomniałam ;-)



Jak wracam po pracy do domu mamy, to zatrzymuję się w naszym domu i wcale nie mam ochoty jechać dalej. Marcelina mnie tylko mobilizuje, bo czeka na mnie bardzo. Od dwóch tygodni rano mnie pilnuje i nie pozwala na wyjście do pracy, płacze, tuli się, a mnie się serce kraje... od wczoraj mamy niby postęp, ALE żal mi jej bardzo siebie też.
'Rozbawiają' mnie ostatnio różne komentarze i wypowiedzi, że dziecko musi uczyć się samodzielności, otwartości na innych itd. Nie rozumiem tych wypowiedzi, bo przecież dziecko dwuletnie jeszcze tego nie potrzebuje, bo potrzebuje mamy, taty, znanego sobie środowiska rodzinnego, na obycie zewnętrzne przyjdzie jeszcze właściwy na to czas, gdy będzie starsza. Nie potrafię zrozumieć dlaczego ludzie tak szybko próbują się 'pozbyć' dzieci z domu, czemu je gdzieś komuś podrzucają, bo muszą załatwić 1000 innych różnych, ważniejszych niż dziecko spraw... przecież ich dzieciństwo, obecność zaledwie kilka, kilkanaście lat trwa, a po idą dalej...



Tynki nam skończyli wczoraj, wszędzie jest jasno i gładko, aż niesamowicie :-)
Teraz czas na sufity, łazienkę, malowanie i się wprowadzamy :-)))) Reszta się zrobi w międzyczasie. Do końca remontu jeszcze daleko, ale to co najważniejsze, najkonieczniejsze wreszcie będzie zrobione i skończy się nasza rozłąka. Po tynkach to efekty zwłaszcza Onowej pracy WIDAĆ!  Skrzydełka nam jakiś czas temu opadły wraz ze zmęczeniem, ale po tych widocznych efektach mamy kolejnego powera do działania. 


Ostatnio na nowo się zachwycam/odkrywam wypowiedziami prof. Wandy Półtawskiej. Polecam Wam bardzo jej posłuchać. Cudnie i konkretnie mówi. Naprawdę warto!
A zdanie "W małżeństwie nie gadajcie  tylko się całujcie" ukradłam dla własnego użytku :-)





6 komentarzy:

  1. U mnie rukola bardzo mikro , bób nieco większy ale jeszcze nie kwitnie. Za to frajda z każdego dnia spędzonego w ogrodzie OGROMNA !
    Mszyce jakoś dają nam spokój, za to praca mrówek w warzywniku przeogromna, roznoszą mi nasiona gdzie chcą i teraz mam buraki między cebulą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w warzywniku nudno nie będzie ;)
      u mój bób kwitnie, tylko tych mszyc nie mogę się coś pozbyć..
      Masz rację, frajda ogromna.

      Usuń
  2. Nawet mi nie mów o tym wypychaniu jak najmniejszych dzieci z domu tylko to po, żeby sie uspołeczniły... tak mnie wkurza, że nóz w kieszeni mi sie otwiera grrrrr.

    OdpowiedzUsuń
  3. też jestem za chowem domowym. Ja i siostra siedziałyśmy na tyłku w domu z babcią aż do 6 roku życia kiedy już musiałyśmy iść do zerówki i jakoś nie narzekam na problemy z przystosowaniem społecznym.

    OdpowiedzUsuń

pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Zobacz również: