poniedziałek, 16 lipca 2012

prawdziwie po urlopie

Mogę prawie rzec, że jestem po urlopie, bo zostało mi go raptem kilka godzin jeszcze ;-)
Był to przedziwny czas, naprawdę czułam się jak na urlopie! Wiem, że to dziwnie brzmi, ale chyba jestem nawet tym trochę zaskoczona, bo często miałam poczucie, że przerywałam go w trakcie, jakby nie wykańczałam...
Był to bardzo dobry czas, pozytywnie mnie nakręcający,  mam poczucie, że wróciły mi chęci na aktywność, działanie, na nowo czuję w sobie chęci na życie... czuję się jak po głębokim oddechu świeżym powietrzem! To jest cudowne!
Jak pomyślę, że od jutra 8 godzin intensywnej pracy to mi słabo ;-)


Bardzo w tym roku pragnęliśmy pojechać na pewne małżeńskie rekolekcje, ale urlopy nam się ułożyły inaczej  i musieliśmy zmodyfikować plany. Byliśmy nad morzem, naszym Bałtykiem. Sama droga była już bardzo ciekawa, bo całą trasę podziwialiśmy teatr burz wszelakich. Słońce nas zbytnio nie rozpieszczało, deszcz na szczęście więcej straszył niż padał, więc uskutecznialiśmy spacery i  wygrzewanie się w pojawiającym się słońcu. Nawet udało mi się poskakać trochę z falami ;-) Poza tym był czas na rozmowy, robienie kawy na grillu (mamy patent!), czytanie książki, granie w piłkę, zbieranie muszelek, patyków i inne ciekawe historie. Nazbieraliśmy muszelek z konkretnym celem, który jak zrealizujemy to pokażę :-)
Na miejscu okazało się, że Pan Bóg sam nam zorganizował indywidualne rekolekcje małżeńskie, łącznie z odnowieniem przyrzeczeń małżeńskich i błogosławieństwem relikwiami Krzyża Świętego :-)

nasze morskie łupy ;-)


Część urlopu udało nam się spędzić w domu, czego bardzo się nam chciało. Żeby jednak nie było to samo siedzenie to pomalowaliśmy pokój, a teraz powoli kontynuujemy przedpokój i następny pokój, rozjaśniło się nam, bo pomalowaliśmy na biało (aczkolwiek plan był na złamaną biel). Historia się z tego zrobiła, bo na początku oliwkowy nie chciał zniknąć, co uczynił dopiero po 5 razie.

Mieczyki zaczynają pokazywać swe piękno.

Ogród się rozrósł, ale udało mi się go po przez czwartek i piątek opanować, wygląda teraz cudnie, rozkwitają kolejne kwiaty, wszystko się rozrasta. Aż żal, że nie mogę go codziennie podziwiać i się nim cieszyć. 

dyniowate kwitną i rosną

Balkon nam zostaje, pięknie się rozrósł i rozkwitł. Nawet pomidorki zbieramy ;-)

Gromadzenie zimowych zapasów uważam za w pełni otwarte. Suszę ziółka, zbieram owoce, mrożę, zrobiłam czystki w piwnicy i radochę mam ogromną :-)



Dobrego tygodnia!

26 komentarzy:

  1. Ja jutro zrobie powidła, bo w plecy jestem ze wszystkim. Właśnie rozpoczynamy nasz urlop :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z czego robisz powidła? dobrego czasu dla Was! :)

      Usuń
  2. Czuć z daleka, że odpoczęłaś! Pięknie!
    My nad Bałtyk jedziemy w sierpniu, nie liczę na pogodę, sam klimat mi wystarczy :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odpoczęłam i Bałtyk mi w tym wystarczył, a tego mi było trzeba :)

      Usuń
  3. nie ma to jak energia po dobrze przeżytym urlopie :))
    witam z powrotem :)
    a pomidorki pięęękne!
    pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak energię mam, oby doby starczyło ;)

      Usuń
    2. Tobie też się doba nie chce wydłużyć?? ;))

      Usuń
    3. nie chce - tylko zainteresowań przybywa i jakoś wyszperuję na nie czas, więc chyba jednak trochę się rozciąga ;)

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że jak tak sobie pomyślę, to zachciało mi się trochę naszego morza choć tam właśnie nigdy nie wiadomo jak z pogodą a pieniążki te same co wycieczka w ciepłe rejony...
    Fajnie, że udało Wam się odpocząć w końcu po to są urlopy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bałtyk ma swoje plusy i w sumie go lubię, choć nigdy nie wiadomo jaka pogoda będzie :)

      Usuń
  5. cieszę się bardzo, że urlop się udał :))

    PS. mogę dokładniej wiedzieć czemu nie jesteś zwolenniczką in vitro ??? dlatego, że Kościół nie popiera tej metody ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przeciw in vitro, bo jest to sztuczna metoda zapłodnienia i godzi w ludzkie życie. To trochę jak produkowanie ludzi.
      Materiał genetyczny jest przechowywany, zabezpieczany itd., ale po co? Żeby powstało ryzyko, że ktoś może za jakiś czas chcieć się tym bawić w sposób nieodpowiedni? Ludzkie życie to nie zabawa, bo to konkretny człowiek, z ciałem i duszą. Należy zadać sobie pytanie o początek kiedy zaczyna się życie? Życie zaczyna się w momencie zapłodnienia, więc jak możemy się bawić zarodkami?? Znaczy dlaczego my mamy decydować jeden człowiek może żyć, a reszta już nie, bo oni nie są tak doskonali by móc zostać umieszczeni w maminym brzuchu.
      Dziecko ma prawo urodzić się z miłości.

      To, że Kościół to popiera jest tylko dla mnie potwierdzeniem. Głównym argumentem dla mnie jest to, że to jest 'zabawa' ludzkim życiem. Bóg jest Dawcą Życia, a człowiek próbuje bawić się w Boga.

      Dziecko jest darem, a nie naszą potrzebą, zachcianką. Wiem czym jest ból czekania na dziecko i tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jest to dar.

      Nie wiem czy jasno napisałam swoje zdanie. [skopiuję to u Ciebie tez].

      Usuń
    2. tak właśnie myślałam, że nie jesteś zwolenniczką również dlatego, że Kościół jest przeciw. Rozumiem, ja nie jestem przeciw bo nie wszyscy są katolikami albo wierzący i w sumie oni nie koniecznie muszą się zgadzać ze zdaniem Kościoła więc dlaczego im ma się zabraniać.

      Usuń
    3. Polly ale czemu Ty się tak upierasz na kościół? Nie rozumiem tego. Napisałam wyraźnie, że głównym argumentem dla mnie jest to, że dla jednego człowieka zabija się innych.

      Usuń
    4. nie upieram się :)) Użyłam skrótu myślowego a miałam na myśli, że popierasz stanowisko Kościoła bo się z nim w tej kwestii zgadzasz. Ja nie jestem przekonana do całkowitej racji w tej kwestii i w kilku innych też nie. Idę poczytać o tej metodzie co mi podesłałaś linki :)

      Usuń
    5. tak jest, zgadzam się ze stanowiskiem Kościoła, bo to po części również i ja więc trudno bym nie zgadzała się ze sobą :)

      Usuń
    6. no właśnie zazdroszczę tym którzy potrafią tak łatwo się z tymi wszystkimi stanowiskami zgadzać. Ja już tej łatwości nie mam. Też niby Kościół to ja ale skoro jestem rozwodniczką to już nie jestem do końca tym Kościołem jakim powinnam być a tego już zmienić się nie da i teraz mam sporo różnych dylematów ;]

      Usuń
    7. To, że ktoś jest osobą rozwiedzioną nie wyklucza go z Kościoła, czasem bym się wręcz pokusiła o stwierdzenie, że Jezus tym bardziej ich kocha i przy nich jest. Wszak po to przyszedł na świat, by leczyć z braku miłości, pokonać nasze słabości, nasze zranienia itd.
      Bóg jest miłością i na nas oczami miłości patrzy, On nie patrzy tak jak my przez pryzmat grzechu, naszych słabości, ale z miłością. Najbardziej udowodnił to dając nam Jezusa, swego Syna. On po prostu kocha.

      Wiem, że czasem ludzie kręcący się wokół Kościoła (zarówno Księża jak i świeccy) dają czasem antyświadectwo, ale nie oni są w Kościele najważniejsi - tylko Jezus, On jest celem naszej wędrówki. Trzeba nieustannie ustawiać sobie właściwą perspektywę :)

      Usuń
  6. Ze słów emanuje spokój i dobra uskrzydlająca energia - bardzo się cieszę, że wypoczęłaś, bo czułam tu na Twym blogu jak bardzo byłaś zapracowana i jak bardzo tego wypoczynku potrzebowałaś. Pozdrawiam ciepło!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dużo zapasów energii. Ja uwielbiam nasz Bałtyk, szum fal mnie uspokaja, brodzenie w nim, zachody słońca...Owocnej pracy zatem po odpoczynku i żeby naładowane akumulatory wystarczyły na dłużej. Rozumiem, że na rekolekcje załapaliście się na miejscu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie Rose, rekolekcji nie było jakiś specjalnych, po prostu Ksiądz, który odprawiał codzienną Mszę, przemawiał do naszego serca, a to co słyszeliśmy pobudzało nas do wspólnej modlitwy, rozmowy. Akurat tą parafię odwiedzały relikwie Krzyża Świętego i w związku z tym był dzień rodziny i było odnawiania ślubów :)
      Nie wiem czy jasno napisałam, wiesz jakoś tak samo się wszystko poukładało :)

      Usuń
  8. Witam po urlopie :-) Ech jak ja kocham Bałtyk szczególnie po sezonie. A gdzie byliście, które miasto?
    Pomidorki baaardzo apetyczne, ja jeszcze w życiu żadnych przetworów nie robiłam, biorę zawsze od mamy :-) ale cóż coś mi się wydaje, że niedługo i na tą naukę przyjdzie czas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Promyczku raczej wieś - Niechorze.
      Ja całkiem niedawno uważałam, że do kuchni to moja daleka droga, ale pewne wydarzenie zmieniło mój pogląd i nagle okazało się że cos umiem ;)

      Usuń

pisz, pisz proszę... czekam na wieści od Ciebie :-)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Zobacz również: