Od wtorku mam zagryzkę moralną, bo zakupiłam pewną rzecz na allegro i... nie powiedziałam o tym Onemu, a jest to dość duże, ciężkie i trzeba po to jechać 100 km.. To taki sponton był w moim wykonaniu, ładny zresztą ;-)
Nic to. Będę myśleć w przyszłym tygodniu.
Wczoraj żniwa były, zboża nieco urosło, więc kury z głodu nie padną. Lubię to nawet, bo to taki symbol dla mnie, że lato wkracza w swoją decydującą fazę i człowiek tak fajnie zmęczony jest po ;-)
Dziś jadę na rekolekcje, choć BARDZO mi się nie chce, ale czuję, że są mi potrzebne. Że potrzebuję czasu, złapania dystansu do mojej codzienności, spojrzenia na nią Bożymi oczami. O 16 wyjazd, a ja jeszcze w pracy i spakowana nie jestem. Czy ja nie mogę na spokojnie, powoli?
A od poniedziałku zostanie mi 7 dni urlopu do końca roku, na pociechę ostatnio spotkałam osobę, która ma jeszcze mniej ;-)
no proszę a ja nachomikowałam sporo urlopu i teraz po wybraniu 2 tygodni jeszcze mi ze 20 dni zostanie ;D
OdpowiedzUsuńto winno byc karalne ;)
UsuńJa się na razie nie martwię o urlop bo jeszcze na wychowawczym siedzę ;)))
OdpowiedzUsuńale pamiętam, że zawsze skrzętnie odliczałam każdy z 26 dni urlopu :)
wychowawczy.. ehh jakże byłoby fajnie posiedzieć sobie dłużej w domu :)
Usuńoj są plusy i minusy takiego siedzenia w domu :)
Usuńwiem. W sumie to i wiem też, że w sumie mało się siedzi, ale i tak widzę więcej plusów niż minusów ;)
UsuńOwocnych rekolekcji!
OdpowiedzUsuńdzięki, były! :)
UsuńW takim razie życzę owocnych rekolekcji. Czerp z nich jak najwięcej. :)
OdpowiedzUsuńzaczerpnęłam :)
Usuń